Zdjęcia mogą wydawać się być z dwóch różnych światów. Ale dokładnie tak zapamiętam ten marsz. Rodziny z dziećmi, biel i czerwień. Im jednak bliżej końca, tym bardziej czułam, jak pochłania mnie mrok (dosłownie i w przenośni). Pachniało niebezpieczeństwem mimo policji i wojska na ulicach, przerażały huki petard. Wycofałam się. Nie doszłam do końca.
Myślę, że ja również bym w pewnym momencie zrezygnowała.
OdpowiedzUsuńno nie było to komfortowe położenie, więc wierzę
UsuńCzasami nie wiem czy to miłość do kraju czy do manifestacji.
OdpowiedzUsuńjesteśmy tak skłóconym i podzielonym narodem, że nie dziwota, że niektórzy potraktowali to święto jako okazję do wyżycia się i ujawnienia tego, co kto myśli w danym temacie. Słabo trochę, bo jednak powinno się uszanować takie coś i ten jeden dzień w roku trochę wziąć na wstrzymanie.
UsuńZawsze przeraża mnie ten marsz...
OdpowiedzUsuńmnie troche też
Usuńtemu chciałam pojechać i zobaczyć ze swojej perspektywy
Z Twojego obiektywu wygląda na to, że nadal bym się bała :P
UsuńNie odnalazłabym się na takim marszu przez te tłumy i petardy.
OdpowiedzUsuńmi juz też w pewnym momencie zaczęło to przeszkadzać
UsuńNie udzielam się patriotycznie i chyba jestem szczęśliwsza...
OdpowiedzUsuńja też nie
Usuńpo prostu pojechałam z ciekawości i żeby zebrać jakiś materiał ciekawy do szkoły, bo chcę iść na studia fotograficzne i gromadzę materiał na portfolio.
No po zdjeciach to widać ze faktycznie się zaczynalo mroczniej później robić brrr...
OdpowiedzUsuńZdjęcia raczej smutne i mało optymistyczne, choć dominują na nich dumnie biało-czerwone barwy...
OdpowiedzUsuńsamo wyjście, pokazanie się wśród tych dwóch barw jest czymś wielkim. nic się nie stało, że nie wytrwałaś do końca. miałaś do tego prawo. nikt do niczego Cię nie zmuszał.
OdpowiedzUsuń